Wszyscy stali i gapili się na mnie. Miałam wielką ochotę wygonić ich wszystkich ale musiałam posiadać jeszcze jakiś status społeczny. Niedługo nie będę ich potrzebowała. Ludzi, którzy uśmiechają się do mnie szczerze w zamian za kolejny kieliszek ekskluzywnego szampana na moim przyjęciu. Niedługo będę gwiazdą. Stojąc w jeszcze przez chwilę poszłam szybko to mojej prywatnej toalety. Spojrzałam w lustro. Usta idealnie czerwone, oczy idealnie i zalotnie podkreślone kredką i tuszem. Loki, które zrobiłam trzymały się idealnie. Nawet kreacja, którą miałam tylko na to przyjęcie wyglądała idealnie. Wszystko było idealnie oprócz tego idioty. Pieprzyć go, trzeba iść. Bawić się i nie pamiętać z tego nic następnego dnia. Jestem wolna. Wyszłam z toalety i zaczepiłam pierwszego chłopaka, który stał obok mnie, żeby przyniósł mi drinka. Po chwili wypiłam go na łyka i wstawiłam do wielkiej donicy, gdyż nie było miejsca gdzieś indziej. Przykryłam szklankę liśćmi rośliny, która rosła w donicy i poszłam do gości. Rozmawiałam z kilkoma bliższymi ludźmi pół nocy. Koło czwartej większość zmyła się. Zostały tylko dwie dziewczyny, którym pozwoliłam przenocować u mnie. Położyły się pod kocem na miękkim dywanie w salonie. Ja poszłam do toalety, związałam włosy w kitkę i zmyłam cały makijaż. Wyglądałam bez niego jakbym nie miała oczu albo w ogóle twarzy. Kiedy skończyłam, rozebrałam się i poszłam do nowego łóżka. Było niesamowicie wygodne. Napita trochę zasnęłam w chwilkę.
Obudził mnie straszny, lecz potrzebny, dźwięk budzika. Wymacałam go ręką mając twarz pod kołdrą i rzuciłam nim na oślep. Trafiłam w jakieś szklanki albo butelki. Po kilkunastu minutach wybudzania się ze snu wstałam i przeciągnęłam się. Dziewczyny chyba spały jeszcze więc na palcach poszłam na taras. Myliłam się, mieszkanie stało puste a dziewczyny zostawiły tylko karteczkę z podziękowaniami na ładnie złożonym kocu. Na tarasie odpaliłam papierosa i rozpuściłam włosy. Uwielbiałam jak ich miękkie kosmki muskały moje nagie plecy w słońcu. Nawet nie wiedziałam, która jest godzina. Znalazłam gdzieś mój telefon. Kilka minut po trzynastej. Zabalowałam chyba za długo. Miałam jedną nieodczytaną wiadomość. Od Marka. Pisał, że będzie w domu do siedemnastej więc mogę przyjść po jakieś rzeczy. Tylko ja wiedziałam po co idę więc wzięłam prysznic, zostawiłam włosy takie jak były, ubrałam jakieś obcasy i spodnie i wyszłam z domu. Przed budynkiem zadzwoniłam po kogoś, kto posprząta mieszkanie. Dobrze, że miałam kasę. Wjeżdżając windą do mieszkania Marka spojrzałam na siebie w lustrze. Wyglądałam jak gwiazda. Kiedy weszła do mieszkania zobaczyłam przyjaciela, który wyglądał jakby nie spał i pił całą noc. Miał łzy w oczach kiedy mnie zobaczył. Zignorowałam to i poszłam po tylko jedną, jedyną rzecz, która była ukryta w moim pokoju. Na moje nieszczęście Mark poszedł za mną i oparł się o próg drzwi do mojej byłej sypialni. Gapił się jak świr bez słowa. Za jedną z komód w pokoju odlatywała deska z podłogi. Odsunęłam szafkę z trudem i odchyliłam deskę z podłogi. Pod nią były 3 pełne strzykawki i dość duża ampułka. To miałam na czarną godzinę. Mark kiedy zobaczył co trzymam w dłoni zrobił wielkie oczy. Ja odstawiłam tylko komodę na miejsce, zarzuciłam włosami, założyłam czarne okulary i weszłam do windy. Mark wszedł do niej też. Trochę od niego śmierdziało. Spojrzałam na niego spod czarnych szkieł.
- Czego chcesz ?
- Nie zostawiaj mnie Sophie. Nie mogę mieszkać sam a ty masz przy sobie tyle ćpania... Coś ty ze sobą zro...
- Stul pysk, nie wtrącaj się i stań w kolejce po mój autograf. Nie jesteś już moim przyjacielem czy nawet znajomym. Usuń mnie z pamięci. Okej ? No a teraz idę zdobywać sławę.
Mark nie odezwał się słowem. Kolejna łza popłynęła po jego policzku. Też poczułam się źle. Czemu ? Usunęłam tę myśl z głowy i uśmiechnęłam się sztucznie. Przed budynkiem jakiś facet gwizdnął na mnie. Westchnęłam tylko teatralnie i wsiadłam do czarnej taksówki. Siedząc w samochodzie spojrzałam gdzie mam jakieś spotkanie. Casting w centrum na szesnastą. Pojechałam szybko do domu, przebrałam się w najdroższe ciuchy jakie miałam i najwyższe obcasy w szafie i byłam na miejscu w sam raz, żeby się jeszcze zapisać. Po moim występie jury zamilkło. Może to właśnie ten moment ?
- Sophie. Masz piękny głos, świetny styl i wszystko, co powinna mieć gwiazda ale castingi to nie miejsce dla ciebie. Niestety nie przechodzisz do następnego etapu. Na twoim miejscu wzięlibyśmy szturmem każdą wytwórnię w mieście. Zacznij dzwonić i przychodzić na spotkania specjalnie dla Ciebie. Jeśli nie zgodzą się każ im zadzwonić do nas a my potwierdzimy twoją pewność. Nie zaczynaj od castingów bo to za mały format dla twojego głosu.
Słysząc to popłakałam się, podziękowała i zabrałam od przedstawiciela jury elegancką kartkę z rekomendacjami krytyków muzycznych. Rozpłakana wyszła z sali. Widziałam tylko naśmiewające się ze mnie dziewczyny. Nie wiedziały tylko co mam na kartce. Mam przepustkę do wymarzonego życia. Nie czekałam długo, żeby ucieszyć się na całego. Weszłam do toalety dla osób biorących udział w castingu i wyciągnęłam napełnioną wcześniej strzykawkę. Ładując w kanał zauważyłam, że mam dużo blizn. Będę musiała je bardziej pudrować. Wbiłam sie szybko i już po chwili usiadłam oparta o sedes i odpłynęłam. Urwał mi się film.
Kiedy się obudziłam nie leżałam już w tym samym miejscu. Coś było nie tak.
poniedziałek, 12 grudnia 2011
wtorek, 6 grudnia 2011
SPROSTOWANIE I
Dzisiaj nie dodam niestety nic, może późnym wieczorem, gdyż pomagam znajomym ale nie o to mi chodzi w tym o to pierwszym sprostowaniu. Będę czasem pisał właśnie coś takiego ponieważ spotykam się z Waszej strony tylko i wyłącznie z negatywnymi opiniami na temat moich błędów. Czytam tekst kiedy go napisze i nie wklejam nigdzie, ażeby sprawdzić błędy. Pasuje mi właśnie ten tekst z tymi błędami ortograficznymi i interpunkcyjnymi i z niepotrzebnymi powtórzeniami i z wszystkim. Pisze jak czuję. Hejters gonna hejt, więc dziękuję tym, którym tekst się podoba : )
xoxo
xoxo
poniedziałek, 5 grudnia 2011
ROZDZIAŁ III
Jeszcze przed tym jak otworzyłam oczy poczułam straszliwy ból na całym ciele. Bałam się ruszyć, a nawet drgnąć w obawie, że coś mi się stanie. Nic nie pamiętałam. Kiedy leciutko uchyliłam oczy, zamknęłam je od razu bo wleciał mi do nich cały makijaż. Syknęłam z bólu i podniosłam się szybko i zeskoczyłam z łóżka. To był błąd dookoła łóżka było rozsypane szkło. Wbiło mi się w stopy i wystrzeliłam w stronę drzwi. Zamknięte. Klucz leżał na ziemi, nikt nie dostał się do mojej sypialni kiedy ja... właściwie to co ja tam robiłam ? Cała biała pościel na łóżka była brudna od mojej krwi a moje ciało było napuchnięte i obolałe. Musiałam nieźle działać, że ten pokój tak teraz wygląda. Wyszłam z sypialni i nie zastałam nikogo pod drzwiami od niej albo w pobliżu. Mark pewnie poszedł gdzieś po tym jak urwał mi się film. No cóż, musiałam. I będę musiała następnym razem. Zmyłam makijaż w kuchennym zlewie zwykłą wodą. Przed wizytą we wspólnej garderobie zaparzyłam kawę. Przebrana, umyta, pachnąca i elegancka wróciłam do kuchni. Rany w widocznych miejscach przypudrowałam, żeby nie było ich aż tak widać. Ramiona zakryłam długim, szarym swetrem ze skórzanymi łatami na łokciach. Dla odmiany ubrałam dżinsy. Po dłuższej chwili pijąc kawę dotarłam do wniosku, że nie chce mi się sprzątać sypialni i muszę wyjść z domu. Wzięłam torebkę i wyszłam nie zamykając nawet drzwi. Po kilkunastu minutach byłam już w innym sektorze apartamentów dość blisko naszego. Musiałam kupić swoje pierwsze własne mieszanie. Pomieszkiwanie u Marka i płacenie mu za każdy miesiąc nie pasowało mi. Wolałam płacić za własne mieszkanie i urządzić je tak, jak ja chcę. Zadzwoniłam do gościa od nieruchomości i zapłaciłam mu za ten, który podobał mi się najbardziej. Nie był nieziemsko duży ale posiadał dwa piątra. Najlepsze było to, że to drugie piętro mieściło tylko łóżko i mała garderobę. Tą większą miałam na dole. Kiedy tylko dostałam klucze, zdzwoniłam do firmy od przeprowadzek, żeby zabrali wszystkie moje rzeczy ze starego mieszkania do nowego. Mark powie im, które rzeczy mają spakować. Ustaliłam z firmą gdzie znajdą klucze i sama pojechałam taksówką na małe zakupy na imprezę, którą zrobię. W drodze do sklepów obdzwoniłam wszystkich dobrych znajomych i wszyscy powiedzieli, że przyjdą z jakimś prezentem na przyjęcie do nowego mieszkania. Kupiłam masę słynnych, czerwonych kubeczków, litry wódki i hektolitry piwa. Jedzenie zamówiłam z katalogu jakiejś firmy cateringowej. Około 21 ludzie zaczęli się Ubrana w najnowszą suknię jednego z młodych projektantów miasta lśniłam do momentu, kiedy przyszedł Mark i nie spojrzał na mnie smutny. Odwróciłam od niego wzrok i przywitałam innych gości. Impreza rozkręciła się dość szybko i po godzinie każdy miał z kim rozmawiać i każdy miał już alkohol we krwi. Muzyka leciała sobie głośno i kilka osób tańczyło. Był zakaz wstępu do mojego piętra. W pewnym momencie Mark przeprosił osoby, z którymi rozmawiałam i chwycił mnie za łokieć ciągnąc w jakieś odludne miejsce.
- Gdzie ci się tak śpieszy?- zapytałam lekko schlana. Mark usiadł tylko na ławce na tarasie i odpalił papierosa. Nie chciało mi się palić więc czekałam aż się zacznie.
-Coś ty narobiła...-zaczął- zdemolowałaś sypialnię ale nie oddawaj mi kasy skoro i tak opuściłaś mnie bez słowa. Nie wiem co mam zrobić teraz. Niszczysz się coraz bardziej przez jakieś głupie marzenie. Pomyśl skoro jeszcze ci się nie udało to nigdy ci się nie uda ! Nie widzisz tego ?! NIE BĘDZIESZ GWIAZDĄ !
Pod koniec swojego monologu Mark wkurzył mnie maksymalnie. Chwyciłam jakiś pełny piwa kubek, który stał obok mnie i wylałam mu zawartość na twarz.
- Nigdy nie waż się do mnie tak mówić! Jutro przychodzę do Ciebie po rzeczy, o których nie powiedziałeś firmie. Teraz wynoś się z mojego mieszkania ! WYNOŚ SIĘ, SŁYSZAŁEŚ ?!
Mark stał tylko otępiały, po jego policzku popłynęła łza i wyniósł się z przyjęcia. Przez przypadek zwróciłam na nas uwagę każdego imprezowicza.
- Gdzie ci się tak śpieszy?- zapytałam lekko schlana. Mark usiadł tylko na ławce na tarasie i odpalił papierosa. Nie chciało mi się palić więc czekałam aż się zacznie.
-Coś ty narobiła...-zaczął- zdemolowałaś sypialnię ale nie oddawaj mi kasy skoro i tak opuściłaś mnie bez słowa. Nie wiem co mam zrobić teraz. Niszczysz się coraz bardziej przez jakieś głupie marzenie. Pomyśl skoro jeszcze ci się nie udało to nigdy ci się nie uda ! Nie widzisz tego ?! NIE BĘDZIESZ GWIAZDĄ !
Pod koniec swojego monologu Mark wkurzył mnie maksymalnie. Chwyciłam jakiś pełny piwa kubek, który stał obok mnie i wylałam mu zawartość na twarz.
- Nigdy nie waż się do mnie tak mówić! Jutro przychodzę do Ciebie po rzeczy, o których nie powiedziałeś firmie. Teraz wynoś się z mojego mieszkania ! WYNOŚ SIĘ, SŁYSZAŁEŚ ?!
Mark stał tylko otępiały, po jego policzku popłynęła łza i wyniósł się z przyjęcia. Przez przypadek zwróciłam na nas uwagę każdego imprezowicza.
niedziela, 4 grudnia 2011
ROZDZIAŁ II
Otworzyłam oczy najpierw lekko, żeby nie bolały od jasności panującej na dworze. Było mi strasznie zimno, cała drgałam. Leżałam obok klubu, w którym zemdlałam. Miałam strasznego kaca ale, o dziwo, moja sukienka i obcasy były całe. Czułam się jak gwiazda po świetnej imprezie tylko dla zaproszonych. Wydawało mi się, że nikt mnie nie zauważył więc wstałam, poprawiłam włosy i zweryfikowałam drogę do domu. Stojąc w windzie zauważyłam siebie w lustrze. Wyglądałam gorzej niż po castingu wczoraj. Usta były rozmazane na wszystkie oczy a cień do powiek miałam na policzkach, nosie i czole. Płakałam. Dlaczego ? Taki odruch. Pewnie dlatego, że w naszym domu siedział pewny gej, którego kocham ponad życie i martwi się o mnie bo nie odbieram żadnego z jego telefonów. Pewnie zabije mnie za gagę w holu, która jest całą w strzępach. Kiedy winda otworzyła się na moim piętrze weszłam do mieszkania i spojrzałam na podłogę. Strzępy obrazu zniknęły. Mark musiał już tu być, tak jak myślałam. Słyszała jakąś muzykę z kuchni ale wiedziałam, że nie mogę teraz, tak wyglądając do niej wejść. Poszłam szybko do toalety i wzięłam dość długi prysznic. Po nim zmyłam cały makijaż, nałożyłam czarne okulary na nos i w szlafroku poszłam do kuchni. Mark jak zwykle dobrze ubrany sprawdzał temperaturę piekarnika bawiąc się swoimi blond włosami do ramion. Wyglądał jak elf w każdym calu i ruchu. Kiedy usiadłam na krześle przy barze spojrzał na mnie i wtedy zobaczyłam jego oczy. Był zapuchnięte, prawie tak jak cała twarz. Nie spał, dużo płakał.
- Co się stało, Mark ?!- powiedziałam głośno zdziwiona. On tylko podszedł bliżej do mnie i przytulił mnie do siebie. Nic nie powiedział tylko rozpłakał mi się w ramię. Po chwili ja też płakałam. Nagle piekarnik zadzwonił i Mark podszedł do niego i nic nie mówił. Zrobiłam sobie kawę i poszłam do salony pooglądać coś w telewizji. Na stole leżał kolejny list od rodziców z serii "wróć do nas, kochamy cię". Wrócę w dniu pogrzebu, nie pozwolą mi tutaj zostać po śmierci. Ale kiedyś do nich przyjadę. Kiedy osiągnę cel. A zrobię dla niego wszystko. Wszystko! Nie mam żadnych granic, zasad, reguł, skruchy czy moralności jeśli chodzi o ten cel. Urodziłam się po to. Wzięłam list i wybiegłam na taras. Odpaliłam fajkę i podpaliłam list. Po chwili zrzuciłam go i patrzyłam jak spada na ulicę w strzępkach popiołu. Mark odwiedził mnie na tarasie z papierosem w ustach chcąc, żebym mu go odpaliła.
-Nie możesz tak żyć...- zaczął. Spojrzałam na niego. O nie, znów się zaczęło. Nie mogłam go więcej zranić- w końcu go stracę. To byłoby straszne. Musiałam wysłuchać co ma mi do powiedzenia.
- Wiem to, Mark.
- To czemu niszczysz siebie z każdej strony, żeby tylko osiągnąć cel ? Czasem boję się, że zabiłabyś nawet mnie jeśli byłbym ostatnią przeszkodą na twojej drodze. To jest chore! Sophie, wróć do nas wszystkich jak kiedyś. Uśmiechnięta, utalentowana. Teraz nie jesteś nawet ładna bo wychudziłaś się do tego stopnia, że wszystko na tobie wisi. Ty już nie wypełniasz ubrań. Spójrz jakie masz doły pod oczami. Spójrz jak palisz fajkę za fajką. Zabijasz się tylko dlatego, żeby osiągnąć swój cel i zostać gwiazdą.- Ostatnie zdania krzyczał już prawie ze łzami w oczach patrząc mi prosto w oczy. Nie mogłam zareagować na to impulsywnie. Nie miałam siły. Zgasiłam tylko papierosa na podłodze, uśmiechnęłam się i poszłam do swojej sypialni zamykając za sobą drzwi na klucz. Pod łóżkiem znalazłam czarne pudełko Chanel. Było już trochę oberwane ale miało w środku całe moje szczęście: czyste strzykawki, biały proszek cudów, łyżeczkę, uciskającą opaskę na rękę i zapalniczkę. Wyciągnęłam łyżeczkę i nasypałam do niej trochę proszku, zalałam wodą z kranu w toalecie i podgrzewałam od dołu łyżeczkę. Patrząc na reakcje proszku ucisnęłam sobie rękę. Położyłam łyżeczkę na podłodze i włożyłam nową igłę do strzykawki. Nabrałam do niej płyn z łyżeczki i wolną ręką ścisnęłam uścisk bardziej, żeby były widoczne żyły. Kiedy tylko zobaczyłam największą, wbiłam się w nią igłą i nacisnęłam "spust" strzykawki. Kiedy faza dotarła do mnie osunęłam się na podłogę, wcześniej oparta o łóżko tyłem do drzwi, i leżałam bezradna upojona stanem. To był nieziemski odlot. Tylko ja miałam taki towar w całym mieście. Po kilku godzinach albo dobach ktoś zaczął pukać do drzwi mojej sypialni. Nie miałam siły wstać i otworzyć więc nie zwracałam na to uwagi. Po chwili do pukania dołączył głos, który po pewnym czasie przerodził się w krzyk. Kątem oka dostrzegłam pilot od wieży muzycznej, który leżał obok mnie. Złapałam go i wcisnęłam pierwszą lepszą kombinację przycisków. Włączył się jakiś pop- rock. Chyba nowa Rihanna ale nie byłam w stanie odróżnić jej od Nirvany w tym momencie. Zagłuszyłam sobie krzyki i walenie w drzwi. Znałam piosenkę, która leciała. Nagle odstałam siły i wstałam śpiewając najlepiej i najgłośniej jak umiem. Jednak nie było to Rihanna. Był to niesamowity duet Fergie i Slasha. Podczas śpiewania kopałam różne rzeczy w pokoju ale kiedy zaczął się finał piosenki oszalałam i zwaliłam telewizor ze ściany. Rzuciłam laptopem o ścianę i wydzierałam się razem z fergie wijąc się na łóżku, które było całe w szkle po lustrze, które nad nim wisiało. Nie zauważyłam nawet tego, że jestem kompletnie naga bo spadł mi szlafrok. Zauważyłam też, że całe moje ciało pokrywają czerwone strużki jakiegoś płynu. Nie czułam bólu. Poczekałam na następną piosenkę i szalałam przy niej identycznie jak przy poprzedniej. Po pewnym czasie spaliłam już chyba każdą kalorię w moim ciele bo upadłam setny raz z całej siły prosto w szkoło na łóżku i zasnęłam. Nic nie czułam. Nie słyszałam prawie nadawania i walenia w drzwi Marka. Teraz umrę, pomyślałam. Zrobiłam już wszystko a nadal nie jestem tym, kim chcę być. Chcę być gwiazdą ! BĘDĘ GWIAZDĄ ! Muszę nią być ! Od moich własnych wrzasków w głowie rozbolała mnie ona i postanowiłam ułożyć się wygodniej. Podczas moich ruchów coś ocierało się o każdy kawałek mojego ciała i drapało mnie lekko ale w końcu znalazłam wygodny kawałek łóżka.
- Co się stało, Mark ?!- powiedziałam głośno zdziwiona. On tylko podszedł bliżej do mnie i przytulił mnie do siebie. Nic nie powiedział tylko rozpłakał mi się w ramię. Po chwili ja też płakałam. Nagle piekarnik zadzwonił i Mark podszedł do niego i nic nie mówił. Zrobiłam sobie kawę i poszłam do salony pooglądać coś w telewizji. Na stole leżał kolejny list od rodziców z serii "wróć do nas, kochamy cię". Wrócę w dniu pogrzebu, nie pozwolą mi tutaj zostać po śmierci. Ale kiedyś do nich przyjadę. Kiedy osiągnę cel. A zrobię dla niego wszystko. Wszystko! Nie mam żadnych granic, zasad, reguł, skruchy czy moralności jeśli chodzi o ten cel. Urodziłam się po to. Wzięłam list i wybiegłam na taras. Odpaliłam fajkę i podpaliłam list. Po chwili zrzuciłam go i patrzyłam jak spada na ulicę w strzępkach popiołu. Mark odwiedził mnie na tarasie z papierosem w ustach chcąc, żebym mu go odpaliła.
-Nie możesz tak żyć...- zaczął. Spojrzałam na niego. O nie, znów się zaczęło. Nie mogłam go więcej zranić- w końcu go stracę. To byłoby straszne. Musiałam wysłuchać co ma mi do powiedzenia.
- Wiem to, Mark.
- To czemu niszczysz siebie z każdej strony, żeby tylko osiągnąć cel ? Czasem boję się, że zabiłabyś nawet mnie jeśli byłbym ostatnią przeszkodą na twojej drodze. To jest chore! Sophie, wróć do nas wszystkich jak kiedyś. Uśmiechnięta, utalentowana. Teraz nie jesteś nawet ładna bo wychudziłaś się do tego stopnia, że wszystko na tobie wisi. Ty już nie wypełniasz ubrań. Spójrz jakie masz doły pod oczami. Spójrz jak palisz fajkę za fajką. Zabijasz się tylko dlatego, żeby osiągnąć swój cel i zostać gwiazdą.- Ostatnie zdania krzyczał już prawie ze łzami w oczach patrząc mi prosto w oczy. Nie mogłam zareagować na to impulsywnie. Nie miałam siły. Zgasiłam tylko papierosa na podłodze, uśmiechnęłam się i poszłam do swojej sypialni zamykając za sobą drzwi na klucz. Pod łóżkiem znalazłam czarne pudełko Chanel. Było już trochę oberwane ale miało w środku całe moje szczęście: czyste strzykawki, biały proszek cudów, łyżeczkę, uciskającą opaskę na rękę i zapalniczkę. Wyciągnęłam łyżeczkę i nasypałam do niej trochę proszku, zalałam wodą z kranu w toalecie i podgrzewałam od dołu łyżeczkę. Patrząc na reakcje proszku ucisnęłam sobie rękę. Położyłam łyżeczkę na podłodze i włożyłam nową igłę do strzykawki. Nabrałam do niej płyn z łyżeczki i wolną ręką ścisnęłam uścisk bardziej, żeby były widoczne żyły. Kiedy tylko zobaczyłam największą, wbiłam się w nią igłą i nacisnęłam "spust" strzykawki. Kiedy faza dotarła do mnie osunęłam się na podłogę, wcześniej oparta o łóżko tyłem do drzwi, i leżałam bezradna upojona stanem. To był nieziemski odlot. Tylko ja miałam taki towar w całym mieście. Po kilku godzinach albo dobach ktoś zaczął pukać do drzwi mojej sypialni. Nie miałam siły wstać i otworzyć więc nie zwracałam na to uwagi. Po chwili do pukania dołączył głos, który po pewnym czasie przerodził się w krzyk. Kątem oka dostrzegłam pilot od wieży muzycznej, który leżał obok mnie. Złapałam go i wcisnęłam pierwszą lepszą kombinację przycisków. Włączył się jakiś pop- rock. Chyba nowa Rihanna ale nie byłam w stanie odróżnić jej od Nirvany w tym momencie. Zagłuszyłam sobie krzyki i walenie w drzwi. Znałam piosenkę, która leciała. Nagle odstałam siły i wstałam śpiewając najlepiej i najgłośniej jak umiem. Jednak nie było to Rihanna. Był to niesamowity duet Fergie i Slasha. Podczas śpiewania kopałam różne rzeczy w pokoju ale kiedy zaczął się finał piosenki oszalałam i zwaliłam telewizor ze ściany. Rzuciłam laptopem o ścianę i wydzierałam się razem z fergie wijąc się na łóżku, które było całe w szkle po lustrze, które nad nim wisiało. Nie zauważyłam nawet tego, że jestem kompletnie naga bo spadł mi szlafrok. Zauważyłam też, że całe moje ciało pokrywają czerwone strużki jakiegoś płynu. Nie czułam bólu. Poczekałam na następną piosenkę i szalałam przy niej identycznie jak przy poprzedniej. Po pewnym czasie spaliłam już chyba każdą kalorię w moim ciele bo upadłam setny raz z całej siły prosto w szkoło na łóżku i zasnęłam. Nic nie czułam. Nie słyszałam prawie nadawania i walenia w drzwi Marka. Teraz umrę, pomyślałam. Zrobiłam już wszystko a nadal nie jestem tym, kim chcę być. Chcę być gwiazdą ! BĘDĘ GWIAZDĄ ! Muszę nią być ! Od moich własnych wrzasków w głowie rozbolała mnie ona i postanowiłam ułożyć się wygodniej. Podczas moich ruchów coś ocierało się o każdy kawałek mojego ciała i drapało mnie lekko ale w końcu znalazłam wygodny kawałek łóżka.
sobota, 3 grudnia 2011
ROZDZIAŁ I
Jechałam na jakimś łóżku, które prowadziły dwie kobiety ubrane w białe stroje. Po chwili zatrzymały łóżku i otworzyły drzwi do jakiegoś pomieszczenia. Za nim słyszałam krzyki i wrzaski ludzi, którzy byli obrywani ze skóry albo bali się czegoś tak potwornie, że nie dawali rady bać się w ciszy. Jeszcze nie krzyczała ze strachu na całe gardło przed czymś lub kimś. Nigdy. Kobiety zawiozły mnie do jakiegoś cichszego miejsca wymieniając między sobą spojrzenia. Co chwila mijali nas jacyś dziwni ludzie ale nie mogłam się za nimi obejrzeć, bo nie miałam siły podnieść się z łóżka. Zaklęłam pod nosem czym zwróciłam uwagę jednej z kobiet, Spojrzała na mnie oburzona. Postawiły mnie między jakimiś pseudo ścianami z zielonej bibuły i kazały nie ruszać się. Obrazy zeszłej nocy powoli dochodziły do mnie. To ja ? Czy ktoś inny ? Nie wiem kogo widzę w urwanych wspomnieniach nocy. Spojrzałam na swoją rękę i przeraziłam się. Był tam fioletowy ślad po igle, którą wkułam sobie zeszłej nocy, żeby zaćpać jeszcze mocniej niż zazwyczaj. Trafiłam do psychiatryka ? Powoli wyprostowałam się w pasie i rozejrzałam po sali. Wrzaski z przodu nie ustępowały, dookoła chodziły kobiety z obłąkanym wzrokiem szukając czegoś. Jedne mamrotały coś a inne rzucały się o ściany i uderzały o nimi głową. Patrzyłam na to przerażona. Nie mogła tu trafić, miałam dzisiaj casting. Wyrwałam sobie kroplówkę i owinęłam prawie nagie ciało prześcieradłem. Obok łóżka stały moje wysokie obcasy od Zanottiego. Ubrałam je i zobaczyłam, że na szafce obok mojego łóżka leżą moje rzeczy w torebce. Szybko ubrałam swoją bieliznę i zwiewną sukienkę imitującą motyle wzory. Nasunęłam jeszcze okulary- muchy na nos i rozejrzałam się, czy żadna pielęgniarka nie idzie do mnie. Cisza, żadnego normalnego i spokojnego głosu. Sami obłąkani. Ja do nich nie należę. Ja będę gwiazdą. Przetarłam przedramię prześcieradłem, żeby nie było widać krwi po wenflonie. Chwyciłam torebkę i szybkim krokiem wyszłam z oddziału, zjechałam windą i złapałam taksówkę pod kliniką. Gdybym tam została to moi rodzice znaleźliby mnie i zabrali do domu. nie po to robię to wszystko tutaj, żeby mnie wywieźli do domu i szpikowali lekami do końca życia. Będę gwiazdą i nikt mi nie przeszkodzi, Kazałam kierowcy jechać do najbliższego parku. Kiedy tam byłam wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Marka.
- Sophie, gdzie jesteś?! Szukaliśmy Cię całą noc!- usłyszałam tylko i podałam nazwę parku, w którym siedziałam zapłakana z rozmazanym makijażem. Nawet wielkie okulary tego nie mogły ukryć. Zasłoniłam się blond włosami do połowy pleców i udawałam, że patrzę w ziemię i jest to czymś interesującym. Po kilkunastu minutach Mark przyjechał swoim samochodem i zabrał mnie do naszego apartamentu w centrum.
Nie odzywał się całą drogę, od razu zobaczył nakłucie na lewym przedramieniu. Całą drogę panowała cisza. Na miejscu wzięłam prysznic, przebrałam się w zwykłe czarne legginsy, wysokie czarne koturny i białą koszulkę na ramiączka. Narzuciłam na siebie jakąś bluzę Marka i poszłam na casting. Na miejscu było strasznie dużo ludzi. Nadal nie wiedziałam co dzieje się dookoła i byłam głodna, ale to drugie akurat mi pasowało. Przeszłam do następnego etapu i czekałam na swój występ solo. Nagrodą na tym castingu był kontrakt z wytwórnią muzyczną. Zaśpiewałam jedną z piosenek Gagi. Repertuar nie podobał się sędziom. Jednak ocenili mnie wysoko. Na ogłoszenie wyników wszyscy musieliśmy czekać do późnego wieczora. Wiedziałam, że idę do baru z kimś tam później więc wzięłam ze sobą torbę z rzeczami do przebrania. W toalecie było dużo dziewczyn poprawiających makijaż i włosy. Nie patrząc na nie zdjęłam przy ścianie wszystko co miałam na sobie i ubrałam sukienkę z nowej kolekcji Murada. Do tego wysokie obcasy na platformie w kolorze nude. Spakowałam stare rzeczy do torby i wyciągnęłam kosmetyczkę. Przepchałam się do lustra i zmyłam makijaż robiąc nowy, bardziej elegancki. Wychodząc z toalety zauważyłam wielkie poruszenie kandydatów na moje miejsce. Pewnie są już ogłoszenia wyników. Pewnie wygrałam. Podeszłam do tablicy i przejechałam palcem od dołu aż do góry, na której widniało nazwisko zwycięzcy. Zostanę gwiazdą, będę nią na zawsze. Nie było mnie tam. Nie moje nazwisko było wypisane pięknym, pochyłym pismem obok napisu 'ZWYCIĘZCA'. Pierwsza łza popłynęła po moim policzku niespodziewanie. Szybko ubrałam ciemne okulary i zmyłam się ze studia. Mdlałam z głodu ale wstąpiłam w ciemną uliczkę, związałam jakimś sznurkiem z torebki przedramię i wkułam się przygotowaną strzykawką. Po kilku sekundach od strzału nogi ugięły się pode mną i upadłam w kałużę w sukience od Zuhaira Murada. Byłam cała brudna, obcas wyłamał mi się i leżałam oparta o ścianę. Po kilku godzinach leżenia wstałam brudna jak bezdomny, chwyciłam byle jak torebkę i przypomniałam sobie gdzie mieszkam. Nie zadzwoniłam do Marka. Zeszmaciłam się kolejny raz, tylko że tym razem sama przyjdę do domu. Niszczyłam moje ciało z dnia na dzień bardziej zadając mu ból i wychudzając je do granic możliwości. Już wyglądałam jak szkielet. Jeszcze do tego nie wygrałam castingu. Całą drogę do domu gniew wzbierał we mnie tak, że musiałam kopać coś po drodze albo krzyczeć coś. Ludzie oglądali się za mną i śmiali z dziewczyny, która trzyma swoje obcasy w dłoni razem z torebkę, jest brudna od błota, idzie w porwanej sukience i ma makijaż oczu na całej twarzy. Jadąc windą przypomniałam sobie, które beztalencie wygrało casting. Kiedy winda otworzyła się i zobaczyłam wnętrze naszego apartamentu rzuciłam się na wielki obraz Gagi oparty o ścianę i porwałam go długimi paznokciami spiłowanymi w ostry szpic.
- Chciałam być gwiazdą ! Chciałam być gwiazdą !- zaczęłam krzyczeć na całe gardło czując po którymś wrzasku, że gardło pali mnie niewyobrażalnie. Krzyczałam jednak dalej. Po kilku sekundach leżałam na podłodze cała w strzępach obrazu i miotałam się płacząc. Po chwili czystej rozpaczy podniosłam się, zdjęłam brudne rzeczy i przebrałam się w czystą koronkową bieliznę i małą czarną z koronki. Ubrałam na nogi wysokie do ud, skórzane kozaki za gigantycznym obcasie i platformie i pomalowałam usta na czerwono a oczy na czarno. W między czasie wzięłam prysznic i domyłam błoto z kałuży, w której leżałam. Ubrana jak na eleganckie przyjęcie podeszłam do barku i wyciągnęłam 0.5 whisky Jack Daniels. Wypiłam to w kilka minut po czym wyciągnęłam z barku jeszcze srebrną piersiówkę Marka pięknie zdobioną i pełną drogiego alkoholu. Chwiałam się po whisky i zatankowaniu w kanał na nogach ale z piersiówką w torebce wyszłam z domu mijając strzępy obrazu koło windy. Straciłam wszystko co mogłam. Ale będę gwiazdą i uda mi się to. Tylko, że teraz nie pamiętam o tym i idę skończyć się i zeszmacić jeszcze bardziej niż w ciemnym i brudnym zaułku obok studia. Na ulicy faceci gwizdali za mną ale miałam ich gdzieś. Dotarłam do najbliższego klubu i wypiłam w toalecie zawartość piersiówki. Nagle poczułam jak nogi znów robią mi się jak z waty i upadam na podłogę w kabinie w toalecie klubu. Ciemność przed oczami wygrała i urwał mi się film.
- Sophie, gdzie jesteś?! Szukaliśmy Cię całą noc!- usłyszałam tylko i podałam nazwę parku, w którym siedziałam zapłakana z rozmazanym makijażem. Nawet wielkie okulary tego nie mogły ukryć. Zasłoniłam się blond włosami do połowy pleców i udawałam, że patrzę w ziemię i jest to czymś interesującym. Po kilkunastu minutach Mark przyjechał swoim samochodem i zabrał mnie do naszego apartamentu w centrum.
Nie odzywał się całą drogę, od razu zobaczył nakłucie na lewym przedramieniu. Całą drogę panowała cisza. Na miejscu wzięłam prysznic, przebrałam się w zwykłe czarne legginsy, wysokie czarne koturny i białą koszulkę na ramiączka. Narzuciłam na siebie jakąś bluzę Marka i poszłam na casting. Na miejscu było strasznie dużo ludzi. Nadal nie wiedziałam co dzieje się dookoła i byłam głodna, ale to drugie akurat mi pasowało. Przeszłam do następnego etapu i czekałam na swój występ solo. Nagrodą na tym castingu był kontrakt z wytwórnią muzyczną. Zaśpiewałam jedną z piosenek Gagi. Repertuar nie podobał się sędziom. Jednak ocenili mnie wysoko. Na ogłoszenie wyników wszyscy musieliśmy czekać do późnego wieczora. Wiedziałam, że idę do baru z kimś tam później więc wzięłam ze sobą torbę z rzeczami do przebrania. W toalecie było dużo dziewczyn poprawiających makijaż i włosy. Nie patrząc na nie zdjęłam przy ścianie wszystko co miałam na sobie i ubrałam sukienkę z nowej kolekcji Murada. Do tego wysokie obcasy na platformie w kolorze nude. Spakowałam stare rzeczy do torby i wyciągnęłam kosmetyczkę. Przepchałam się do lustra i zmyłam makijaż robiąc nowy, bardziej elegancki. Wychodząc z toalety zauważyłam wielkie poruszenie kandydatów na moje miejsce. Pewnie są już ogłoszenia wyników. Pewnie wygrałam. Podeszłam do tablicy i przejechałam palcem od dołu aż do góry, na której widniało nazwisko zwycięzcy. Zostanę gwiazdą, będę nią na zawsze. Nie było mnie tam. Nie moje nazwisko było wypisane pięknym, pochyłym pismem obok napisu 'ZWYCIĘZCA'. Pierwsza łza popłynęła po moim policzku niespodziewanie. Szybko ubrałam ciemne okulary i zmyłam się ze studia. Mdlałam z głodu ale wstąpiłam w ciemną uliczkę, związałam jakimś sznurkiem z torebki przedramię i wkułam się przygotowaną strzykawką. Po kilku sekundach od strzału nogi ugięły się pode mną i upadłam w kałużę w sukience od Zuhaira Murada. Byłam cała brudna, obcas wyłamał mi się i leżałam oparta o ścianę. Po kilku godzinach leżenia wstałam brudna jak bezdomny, chwyciłam byle jak torebkę i przypomniałam sobie gdzie mieszkam. Nie zadzwoniłam do Marka. Zeszmaciłam się kolejny raz, tylko że tym razem sama przyjdę do domu. Niszczyłam moje ciało z dnia na dzień bardziej zadając mu ból i wychudzając je do granic możliwości. Już wyglądałam jak szkielet. Jeszcze do tego nie wygrałam castingu. Całą drogę do domu gniew wzbierał we mnie tak, że musiałam kopać coś po drodze albo krzyczeć coś. Ludzie oglądali się za mną i śmiali z dziewczyny, która trzyma swoje obcasy w dłoni razem z torebkę, jest brudna od błota, idzie w porwanej sukience i ma makijaż oczu na całej twarzy. Jadąc windą przypomniałam sobie, które beztalencie wygrało casting. Kiedy winda otworzyła się i zobaczyłam wnętrze naszego apartamentu rzuciłam się na wielki obraz Gagi oparty o ścianę i porwałam go długimi paznokciami spiłowanymi w ostry szpic.
- Chciałam być gwiazdą ! Chciałam być gwiazdą !- zaczęłam krzyczeć na całe gardło czując po którymś wrzasku, że gardło pali mnie niewyobrażalnie. Krzyczałam jednak dalej. Po kilku sekundach leżałam na podłodze cała w strzępach obrazu i miotałam się płacząc. Po chwili czystej rozpaczy podniosłam się, zdjęłam brudne rzeczy i przebrałam się w czystą koronkową bieliznę i małą czarną z koronki. Ubrałam na nogi wysokie do ud, skórzane kozaki za gigantycznym obcasie i platformie i pomalowałam usta na czerwono a oczy na czarno. W między czasie wzięłam prysznic i domyłam błoto z kałuży, w której leżałam. Ubrana jak na eleganckie przyjęcie podeszłam do barku i wyciągnęłam 0.5 whisky Jack Daniels. Wypiłam to w kilka minut po czym wyciągnęłam z barku jeszcze srebrną piersiówkę Marka pięknie zdobioną i pełną drogiego alkoholu. Chwiałam się po whisky i zatankowaniu w kanał na nogach ale z piersiówką w torebce wyszłam z domu mijając strzępy obrazu koło windy. Straciłam wszystko co mogłam. Ale będę gwiazdą i uda mi się to. Tylko, że teraz nie pamiętam o tym i idę skończyć się i zeszmacić jeszcze bardziej niż w ciemnym i brudnym zaułku obok studia. Na ulicy faceci gwizdali za mną ale miałam ich gdzieś. Dotarłam do najbliższego klubu i wypiłam w toalecie zawartość piersiówki. Nagle poczułam jak nogi znów robią mi się jak z waty i upadam na podłogę w kabinie w toalecie klubu. Ciemność przed oczami wygrała i urwał mi się film.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)