Otworzyłam oczy najpierw lekko, żeby nie bolały od jasności panującej na dworze. Było mi strasznie zimno, cała drgałam. Leżałam obok klubu, w którym zemdlałam. Miałam strasznego kaca ale, o dziwo, moja sukienka i obcasy były całe. Czułam się jak gwiazda po świetnej imprezie tylko dla zaproszonych. Wydawało mi się, że nikt mnie nie zauważył więc wstałam, poprawiłam włosy i zweryfikowałam drogę do domu. Stojąc w windzie zauważyłam siebie w lustrze. Wyglądałam gorzej niż po castingu wczoraj. Usta były rozmazane na wszystkie oczy a cień do powiek miałam na policzkach, nosie i czole. Płakałam. Dlaczego ? Taki odruch. Pewnie dlatego, że w naszym domu siedział pewny gej, którego kocham ponad życie i martwi się o mnie bo nie odbieram żadnego z jego telefonów. Pewnie zabije mnie za gagę w holu, która jest całą w strzępach. Kiedy winda otworzyła się na moim piętrze weszłam do mieszkania i spojrzałam na podłogę. Strzępy obrazu zniknęły. Mark musiał już tu być, tak jak myślałam. Słyszała jakąś muzykę z kuchni ale wiedziałam, że nie mogę teraz, tak wyglądając do niej wejść. Poszłam szybko do toalety i wzięłam dość długi prysznic. Po nim zmyłam cały makijaż, nałożyłam czarne okulary na nos i w szlafroku poszłam do kuchni. Mark jak zwykle dobrze ubrany sprawdzał temperaturę piekarnika bawiąc się swoimi blond włosami do ramion. Wyglądał jak elf w każdym calu i ruchu. Kiedy usiadłam na krześle przy barze spojrzał na mnie i wtedy zobaczyłam jego oczy. Był zapuchnięte, prawie tak jak cała twarz. Nie spał, dużo płakał.
- Co się stało, Mark ?!- powiedziałam głośno zdziwiona. On tylko podszedł bliżej do mnie i przytulił mnie do siebie. Nic nie powiedział tylko rozpłakał mi się w ramię. Po chwili ja też płakałam. Nagle piekarnik zadzwonił i Mark podszedł do niego i nic nie mówił. Zrobiłam sobie kawę i poszłam do salony pooglądać coś w telewizji. Na stole leżał kolejny list od rodziców z serii "wróć do nas, kochamy cię". Wrócę w dniu pogrzebu, nie pozwolą mi tutaj zostać po śmierci. Ale kiedyś do nich przyjadę. Kiedy osiągnę cel. A zrobię dla niego wszystko. Wszystko! Nie mam żadnych granic, zasad, reguł, skruchy czy moralności jeśli chodzi o ten cel. Urodziłam się po to. Wzięłam list i wybiegłam na taras. Odpaliłam fajkę i podpaliłam list. Po chwili zrzuciłam go i patrzyłam jak spada na ulicę w strzępkach popiołu. Mark odwiedził mnie na tarasie z papierosem w ustach chcąc, żebym mu go odpaliła.
-Nie możesz tak żyć...- zaczął. Spojrzałam na niego. O nie, znów się zaczęło. Nie mogłam go więcej zranić- w końcu go stracę. To byłoby straszne. Musiałam wysłuchać co ma mi do powiedzenia.
- Wiem to, Mark.
- To czemu niszczysz siebie z każdej strony, żeby tylko osiągnąć cel ? Czasem boję się, że zabiłabyś nawet mnie jeśli byłbym ostatnią przeszkodą na twojej drodze. To jest chore! Sophie, wróć do nas wszystkich jak kiedyś. Uśmiechnięta, utalentowana. Teraz nie jesteś nawet ładna bo wychudziłaś się do tego stopnia, że wszystko na tobie wisi. Ty już nie wypełniasz ubrań. Spójrz jakie masz doły pod oczami. Spójrz jak palisz fajkę za fajką. Zabijasz się tylko dlatego, żeby osiągnąć swój cel i zostać gwiazdą.- Ostatnie zdania krzyczał już prawie ze łzami w oczach patrząc mi prosto w oczy. Nie mogłam zareagować na to impulsywnie. Nie miałam siły. Zgasiłam tylko papierosa na podłodze, uśmiechnęłam się i poszłam do swojej sypialni zamykając za sobą drzwi na klucz. Pod łóżkiem znalazłam czarne pudełko Chanel. Było już trochę oberwane ale miało w środku całe moje szczęście: czyste strzykawki, biały proszek cudów, łyżeczkę, uciskającą opaskę na rękę i zapalniczkę. Wyciągnęłam łyżeczkę i nasypałam do niej trochę proszku, zalałam wodą z kranu w toalecie i podgrzewałam od dołu łyżeczkę. Patrząc na reakcje proszku ucisnęłam sobie rękę. Położyłam łyżeczkę na podłodze i włożyłam nową igłę do strzykawki. Nabrałam do niej płyn z łyżeczki i wolną ręką ścisnęłam uścisk bardziej, żeby były widoczne żyły. Kiedy tylko zobaczyłam największą, wbiłam się w nią igłą i nacisnęłam "spust" strzykawki. Kiedy faza dotarła do mnie osunęłam się na podłogę, wcześniej oparta o łóżko tyłem do drzwi, i leżałam bezradna upojona stanem. To był nieziemski odlot. Tylko ja miałam taki towar w całym mieście. Po kilku godzinach albo dobach ktoś zaczął pukać do drzwi mojej sypialni. Nie miałam siły wstać i otworzyć więc nie zwracałam na to uwagi. Po chwili do pukania dołączył głos, który po pewnym czasie przerodził się w krzyk. Kątem oka dostrzegłam pilot od wieży muzycznej, który leżał obok mnie. Złapałam go i wcisnęłam pierwszą lepszą kombinację przycisków. Włączył się jakiś pop- rock. Chyba nowa Rihanna ale nie byłam w stanie odróżnić jej od Nirvany w tym momencie. Zagłuszyłam sobie krzyki i walenie w drzwi. Znałam piosenkę, która leciała. Nagle odstałam siły i wstałam śpiewając najlepiej i najgłośniej jak umiem. Jednak nie było to Rihanna. Był to niesamowity duet Fergie i Slasha. Podczas śpiewania kopałam różne rzeczy w pokoju ale kiedy zaczął się finał piosenki oszalałam i zwaliłam telewizor ze ściany. Rzuciłam laptopem o ścianę i wydzierałam się razem z fergie wijąc się na łóżku, które było całe w szkle po lustrze, które nad nim wisiało. Nie zauważyłam nawet tego, że jestem kompletnie naga bo spadł mi szlafrok. Zauważyłam też, że całe moje ciało pokrywają czerwone strużki jakiegoś płynu. Nie czułam bólu. Poczekałam na następną piosenkę i szalałam przy niej identycznie jak przy poprzedniej. Po pewnym czasie spaliłam już chyba każdą kalorię w moim ciele bo upadłam setny raz z całej siły prosto w szkoło na łóżku i zasnęłam. Nic nie czułam. Nie słyszałam prawie nadawania i walenia w drzwi Marka. Teraz umrę, pomyślałam. Zrobiłam już wszystko a nadal nie jestem tym, kim chcę być. Chcę być gwiazdą ! BĘDĘ GWIAZDĄ ! Muszę nią być ! Od moich własnych wrzasków w głowie rozbolała mnie ona i postanowiłam ułożyć się wygodniej. Podczas moich ruchów coś ocierało się o każdy kawałek mojego ciała i drapało mnie lekko ale w końcu znalazłam wygodny kawałek łóżka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz